Mariam Mariam
2449
BLOG

"Navigare necesse est"

Mariam Mariam Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

czyli poszukiwanie krainy, gdzie nie trzeba hodować pszczół by zbierać miód;-)

 

Wyjątek z tekstu Wilhelma Reicha, który w alegorycznej formie opiewa Życie. Bez upiększania i idealizowania naszej ludzkiej kondycji. Uprasza się P.T. Czytelników o refleksyjny dystans do metafor (Chrystus, ocean, fala - falka, słoń - słoniątko, mucha - muszka) jak i odniesień historycznych:

  

   "Ludzie decydują o przebiegu każdego społecznego procesu. Nic nigdy nie może się zdarzyć, jeśli nie jest mocno zakotwiczone w ludzkim sposobie postępowania. Nie ma znaczenia, czy ludzie wyznaczają kierunek społecznych spraw przez ospałość i siedzenie, to znaczy przez bierne cierpienie, czy przez aktywne działanie, takie jak przewrót. Wszystkie społeczne sprawy wychodzą z wielkiego tłumu ludzi i wracają do niego. Ludzie są jak masa oceanu, pod którego powierzchnią diukowie, prostytuujący się politycy, carowie, możni, społeczni pomyleńcy i handlarze wolnością wywołują trochę drobnych fal. Te falki mogą być pięćdziesięciostopowymi falami, które bez trudu wywracają małe szkunery, ale w porównaniu z oceanem nic nie znaczą. Fale podnoszą się z oceanu i powracają do niego. Nie mogą istnieć ani powstać bez niego. Głębia oceanu w żaden sposób nie uczestniczy w podnoszeniu fal. Jednak bez oceanu nie ma powierzchniowych fal, a głębia oceanu zawarta jest nawet w najmniejszej falce.

   Ocean ludzkiego życia zaczął burzyć się dopiero jakieś sto lat temu. Ponieważ trwał w bezruchu, fale błędnie uznały, że oceanu nie ma. Te fale były niczym muchy na grzbiecie słonia. Mucha nie jest świadoma słonia, szczególnie wówczas, gdy słoń śpi. Społeczne wstrząsy pierwszej połowy XX wieku są jedynie pierwszymi drgnięciami skóry słoniątka, które przez swoją grubą skórę nie czuje much. Po prostu nie mają znaczenia. Jedno drgnięcie w jednym małym miejscu może spowodować spustoszenie wśród roju much gnieżdżących się na jego grzbiecie. A małe słoniątko wyrośnie na ogromnego, dzikiego słonia, który będzie żył w ogromnych stadach. Te ogromne stada słoni będą wędrować po okolicy, szukając jedzenia i zabawy, wody i fig, albo jedynie samej włóczęgi. I niewiele będzie można na to poradzić. Nigdy nie da się przewidzieć, co sobie postanowią. Być może nie chcą niczego postanawiać; może chcą po prostu wędrować, nie zważając na małe lepianki osobliwych ludzkich filozofów. Słonie będą paść się i trąbami ciągnąć wodę, ryczeć, parzyć się, karmić swoje małe, zabijać tygrysy, łamać i wyrywać z korzeniami ogromne drzewa i tratować na miazgę chatki filozofów.

   A mimo to żaden filozof ani socjolog nie będzie mógł nic na to poradzić. Najwyższa pora, żeby to dostrzec. Ocean ludzkiego życia zaczął się burzyć, to pewne; i nikt nie może ani nic na to poradzić, ani kierować tym, ani temu zapobiec. Nie sposób też znaleźć rozsądnych powodów do narzekania, że ocean zaczął się burzyć. To nie komuniści wzniecili wzburzenie. To wzburzenie tworzy komunistów, faszystów i pozostałą śmieszną hołotę. Ono zmiotło faszystów, a komuniści, którzy wierzą, iż rzeczywiście kształtują świat, zostaną któregoś dnia wdeptani w ziemię przez jednego słonia. Słoń czy ocean jest o wiele potężniejszy, nieskończenie potężniejszy od najśmielszych rojeń jakiegoś pismaka w małym urzędzie w Moskwie czy Chicago. Tacy ludzie są po prostu śmieszni. I tylko ktoś, kto patrząc z niewłaściwego punktu widzenia błędnie uznaje fale na oceanie za rezultat lotu muchy, może ulec wrażeniu, że to one poruszają oceanem i stadami słoni. Między małymi muszkami w rządzie na Kremlu, czy w każdym innym podobnym miejscu, a tłumem miliarda ludzi jest taka różnica, jak między łodzią płynącą na falach oceanu a samym oceanem. W oceanie i wokół niego istnieją siły, wobec których łódź czy muszki nie mają jakiegokolwiek znaczenia. Szczwany prawnik stojący na czele Un-American Activities Commitee nie rozumie tego i wspiera władzę tej hołoty, oświadczając, że ona jest samym oceanem. Lecz tak nie jest; a przewodniczący tej instytucji nie jest właściwą osobą, by wyjaśniać pomyłkę, co do znaczenia tej hołoty.

   Kościół katolicki wyrósł i oparł się na śpiącym słoniu i spokojnym oceanie. Kapłani uważali, że rządzili śpiącym oceanem i spoczywającym słoniem, nieświadomi, iż ocean i słoń nawet nie czują ich na sobie. Katolicyzm, dzięki temu, że wywodzi się od Chrystusa, miał przeczucie głębi oceanu i potęgi stada słoni. Wszystko to po raz kolejny skończyło się mechaniczną litanią, pracą Małego Człowieka. Litania zabija Chrystusa z każdą modlitwą.

   Ruch komunistyczny wyrósł z fali na powierzchni malutkiej części oceanu. Niosło go powszechne wzburzenie, wywołane mrzonką, która ponownie się rozwiała. A Mali Ludzie, płynący wówczas w łodzi, wciąż sądzą, iż to właśnie oni powodują wzburzenie z "prawdziwie bolszewicką odwagą, determinacją i konspiracją". To głupie przeświadczenie jest rozpowszechnianie przez wielu amerykańskich komentatorów radiowych na całym świecie tak, jak pewien wstrząśnięty amerykański dziennikarz wydawał się przestraszony austriackim cesarzem, który od dawna nie żyje.

   To są wszystko przeżytki, o wy, wielcy potomkowie twardych pionierów z lasów Nowej Anglii i zachodnich bezkresów! Przestańcie rozgłaszać wiadomości o głupich małych ludziach z Kremla, ale nie przestawajcie mówić ludziom, co naprawdę ci Mali Ludzie robią! I przestańcie mówić o kandydacie do austriackiego tronu. Obserwujcie wielkiego amerykańskiego słonia i olbrzymi ocean amerykańskich możliwości albo ten zmiecie was bez śladu, niezależnie od tego, kim jesteście i jak się nazywacie!

   Chrystus nie wierzył, że powoduje wzburzenie oceanu. Nazywał siebie Synem Człowieczym, którym w istocie był. Czuł, co tkwi w wielkim oceanie i w stadzie słoni, w jego krwi i zmysłach, i mówił o tym otwarcie. Muchy nie rozumiały i nakłoniły Go, by poszedł do Jerozolimy walczyć z cesarzem. Chrystus wiedział dokładnie, co się stanie, bowiem czuł, że nie Jego sprawą jest walka z cesarzem. Niech cesarz ma wszystko, czego chce. Nie gardź poborcą podatkowym.

    W istocie nie ma znaczenia, czy cesarze rządzą i czy poborcy zbierają podatki. Cesarze i podatki dawno przepadną, nim Królestwo, które Chrystus znał, nadejdzie i zacznie kierować losami ludzkiej rasy. Będzie to wówczas, gdy człowiek poczuje i pozna Boga, gdy falka na powierzchni oceanu uświadomi sobie, że jest malutką cząstką wielkiego morza, powstającego z niego i tam powracającą, pięknym chwilowym zdarzeniem wibrującym wigorem, ukierunkowaniem i ruchem, trwającym tak długo, jak ono istnieje. Sensem istnienia fali na powierzchni oceanu jest właśnie to, czym ona jest:  jest falą,płynie do przodu, rozpyla wszędzie wokół siebie wspaniały pył wodny i ponownie zanika. Zasadafali trwa tak długo, jak długo trwa ocean. Zrozummy zatem zasadę naszego istnienia.

   Chrystus dobrze wie, że jest poruszającą się falą, która wyłania się z wielkiego oceanu i ma do niego powrócić. W istocie uświadamia to sobie z taką jasnością, że samo to jest już wystarczającym powodem, by go zabić. Muchom na grzbiecie słonia to się nie podoba. Mąci ich filozofię życia. Gdyby Chrystus nie popełnił fatalnego błędu i nie uległ na chwilę sposobowi życia much na grzbietach olbrzymich słoni, mógłby żyć do naturalnej śmierci.

   Chrystus jest rzeczywiście Synem Człowieczym i trzeba pojąć go jako Syna Bożego. Jest jednym i drugim,ponieważ Człowiek to Syn Boga, a Bóg to Ocean Kosmicznej Energii, którego Człowiek jest malutką chwilową cząstką, falką powstającą z Boga i znikającą w Nim, powracającą do Wielkiego Ojca. Chrystus pojął głębokie znaczenie bycia falą na oceanie, czyli bycia Synem Bożym.Mówił im: wszyscy jesteście dziećmi w Bogu i z Boga. Oni Go zamordowali, ponieważ wierzyli, że to onirządzą światem, że można przekupić Boga krwawymi ofiarami ze zwierząt, napletkami obciętymi z penisów nowonarodzonych chłopców albo daremnym praniem, gdy ich dusze pozostają splamione, albo chorobliwymi próbami odkrycia znaczenia Boga w kropce nad "i", jak to wciąż jeszcze czynią dzisiaj. W swych szkołach nadal zmuszają dwu lub trzyletnie dzieci do szukania Boga w kropce nad "i". Rózgami wymierzając okrutną karę. Jest to doprawdy wielka nikczemność. Ich czyny nie mają nic wspólnego z religią, a jedynie z sadystyczną, kompulsywną nerwicą, rodzącą się w zamarłych łonach. Mali ludzie uczynili z religii to samo, co uczynili ze wszystkim innym: zmienili ją po swojemu. Ale przyjdzie kiedyś prorok, który to zrozumie i będzie mu wszystko jedno, czy oni mu wierzą, czy nie, czy osiągną Królestwo Boże, czy nie, czy w ciągu wieków zginą ich miliardy, czy nie. Będzie dbał tylko o to, czy widzą i utrzymują w sobie Królestwo Boże, będzie trzymał się zasadyfali jako powracającego zjawiska, a nie pojedynczych fal ani nawet grupy pojedynczych fal. Dla niego fala będzie tylko drobniutkim poruszeniem na całym oceanie, a tym, co będzie ważne w fali, będzie ocean, a nie sama śmieszna, chwilowa fala.

    Prorok wie, że jeśli się będzie za bardzo interesował małymi falami, one porwą go jak sztorm i zatopią w ciszy. Odkrył w nich ocean i nie dba o to, czy one wiedzą o tym, czy nie. To może chronić go przed ich furią.

   Będą go wypytywać, tak jak pytali Chrystusa w Jerozolimie: "Co Cię upoważnia do robienia tych rzeczy, kto Ci dał upoważnienie?".

   Nie będzie odpowiadał im pytaniami, na które nie ma odpowiedzi. Nie będzie mówił do nich: "Nie powiem wam, co mnie upoważnia do robienia tych rzeczy".

   Wygarnie im prawdę prosto w oczy. Powie im, iż nie ich sprawą jest, że otrzymał upoważnienie do robienia tego, co robi, że są nieznośni, że nie dba o to, czy mu wierzą, czy nie, czy uznają go, czy nie, czy wprowadzą jego nauki do swoich szkół i świątyń, czy nie; czy "uznają" go za proroka, czy nie, czy dadzą mu Medal Uznania, czy nie; że nie zamierza nikogo przekonywać, iż nie dba o nic z wyjątkiem jednej rzeczy - pozostawać w kontakcie z oceanem w człowieku i poza nim.

   A ponieważ każda mała muszka ma w sobie ocean, będzie go szanowała i - być może - pozwoli mu żyć do swego naturalnego końca.

   Będzie wiedział dokładnie tak samo jak Chrystus, z doświadczenia, z żywego Życia, z samej głębi, że poborcy podatkowi i nierządnicy wchodzą do Królestwa Bożego, a faryzeusze nie. Chrystus nie gardzi nierządnicami. Wie, że dają one mężczyznom przeczucie wielkiego oceanu miłości, choćby nawet bardzo zniekształcone i brudne. Ale Mordercy Chrystusa będą palili nierządnice na stosie jako czarownice. Będą działy się o wiele gorsze rzeczy.

   Jeśli znasz ocean, czy to we śnie, czy w półśnie, czy w pełni obudzony, znasz Boga i wiesz, o czym wszyscy Chrystusowie w historii człowieka mówili. Jeśli nie znasz oceanu, jesteś po prostu zagubiony, niezależnie od tego, kim jesteś. Jeśli boisz się zanurzyć w jego głębię, możesz znać go jedynie jak ze zwierciadła, ale nigdy nie możesz przestać być jego częścią, wyłaniać się z jego głębi i powracać do jego spokoju. Wyłaniając się z oceanu i wracając weń, zabierasz jego głębię ze sobą; nie cząstkę głębi, malutką w porównaniu do głębi wielkiego oceanu. Nie - miligram głębi w porównaniu z tysiącem ton głębi. Głębia jest głębią, czy w gramie czy w tonie. Jest to jakośća nie ilość. Przejawia się w pełni w robaczku świętojańskim, tak samo jak w słoniu. Cieniutki nerw w motylu robi dokładnie to samo co wielki nerw w wielorybie.

   I ZNASZ Boga. Nie chcesz wierzyć, że jest coś takiego jak NIEZNANIE czy nawet brak śmiałości, by poznać Boga. To chorzy, opuszczeni, wyschnięci ludzie wymyślili bajkę o Bogu, który zabronił ludziom patrzeć na siebie, znać go, czuć go, żyć nim. To właśnie oni nakłonili nieszczęsnych ludzi, by próbowali z trudem odnaleźć - na podstawie samej pogłoski, samej wiary i ufności - to, co tak łatwo porzucili. I to również ludzie zmusili Mojżesza do wydania surowych zakazów czczenia złotego cielca, jedzenia wieprzowiny i mycia rąk przed posiłkiem. Wszystko to było potrzebne. Utraciwszy Boga w sobie, utraciwszy PIERWSZE odczucie życia, zaczynasz czcić złoto.

   Czego uczceni w piśmie i faryzeusze nigdy nie wybaczą Chrystusowi? Co sprawi, że Go zamordują?

   Tego, że powiedział swoim ludziom gdzie i czym jest ocean, podczas gdy oni wciąż szukali oceanu w książkach i budowali małe baseny, które wzburzali sterami, co miało tworzyć ocean

   Chrystus ośmiela się pokazać im oceaniczną głębię. I dlatego musi umrzeć. W sprawach życia faryzeusze nie są ani lepsi, ani gorsi od naszych genetyków, bakteriologów, patologów i marksistów. Oni się połączą, niezależnie od tego, jak wielka między nimi panuje niezgoda, by zabić Chrystusa, wspólnego wroga, który zakwestionował ich ohydne wykręty. Zabiją go, ponieważ powiedział ludziom, gdzie można znaleźć życie, w ich własnych duszach, we własnych jelitach, w nowonarodzonych dzieciach, w słodyczy odczuwanej w lędźwiach podczas seksualnego połączenia, w rozpalonych czołach, gdy myślą, w członkach wyciągniętych do życiodajnego słońca. Zabiją go za to wszystko, bo nie ukrył tego w księgach Talmudu.

   Ale nie zabiją go jawnie. Nim to zrobią, ukryją najpierw swoje morderstwo za wszyskimi prawnymi machinacjami, na jakie ich stać. Nie użyją wobec niego siły, ani bezpośrednio, ani osobiście. To by splamiło ich godność, którą noszą przed małymi ludźmi jak jedwabne szaty. Zrobią dwie rzeczy.

   Zabiją Jezusa Chrystusa za zbrodnię, którą sami mu przypisali, samiwymyślili, samipopełnili tysiąc razy; zbrodnię, której Chrystus nigdy nie pragnął, nigdy nie był jej bliski, żadnym sposobem nie mógłby uknuć.

   Jeśli sami nieustannie węszą, zabiją Chrystusa za szpiegostwo. Jeśli są szabrownikami, zabiją Chrystusa za niszczenie publicznej własności. Jeśli okradają banki, zabiją Chrystusa za okradanie banków. Jeśli są szarlatanami, zabiją Chrystusa za szarlatanerię. Jeśli są sprośnymi świniami, oskarżą Chrystusa o rozpustę, moralną deprawację. Jeśli z chęci zysku rozprowadzają miliony zabójczych narkotyków, oskarżą Chrystusa o rozprowadzanie narkotyków. Jeśli marzą o królewskiej władzy, oskarżą Chrystusa o ogłaszanie siebie Królem Żydowskim.

   To oni powodują gnicie świata i nadal będą oddawać się swym ohydnym zajęciom. Plotą bzdury o prawdzie, ale nie szukają prawdy, pragną zabić prawdę wszędzie, gdzie się z nią zetkną". *

 

*Źródło: Wilhelm Reich, "Mordercy Chrystusa"; rozdział 7 pt. "Marsz na Jerozolimę"

Mariam
O mnie Mariam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura