Mariam Mariam
2095
BLOG

Kto miłość zna? - część trzecia

Mariam Mariam Kultura Obserwuj notkę 38

 

Tysiączne prawdy, tysiąc błędów

Czytają w księgach chciwe oczy;

Wszystko to będzie wieżą Babel

Gdy się z Miłością nie zjednoczy.

/Goethe/

 

Potok słów nie jest potrzebny by pojąć, że początkiem i końcem wszystkiego jest Miłość. Spróbuję jednak podążyć dalej w rozważaniach słownych o "Tej Jedynej i Niepowtarzalnej".

Ustaliliśmy, że Miłość to suma wszelkich uczuć oraz że są dwa główne rodzaje emocji: miłość i strach. Wszystko inne to pochodne tych uczuć. Nawet strach w wyższej postaci także może być Miłością, gdy np. ratuje czyjeś życie spod kół samochodu.

Czy emocje różnią się czymś od uczuć? Pomimo że są spokrewnione ze sobą, różnią się. Emocje pchają do przodu w nieco  rozproszony sposób. Wprowadzają chaos do naszego życia. Jeśli je ukierunkujemy siłą naszych myśli lub logiki - stworzymy Uczucie, które znajdzie urzeczywistnienie w naszych sercach.

Ta idea, nadająca podstawowe znaczenie uczuciom, ma zastosowanie także w nauce, przy badaniu "języka" DNA.

Gdyby nie było związków między nami, nie mielibyśmy w ogóle możliwości zaistnieć. Co do związków miłosnych, nie przynoszą one pożądanych rezultatów przede wszystkim dlatego, że zawarte zostają z niewłaściwych powodów ("niewłaściwych", czyli z powodów nie całkiem sprzyjających ich przetrwaniu).

Nawet jeśli nie mamy odwagi się do tego przyznać, tworzymy związki w oparciu o to, "co mogę zyskać", a nie o to,"co mogę wnieść". Najczęściej proces ten przebiega mimowolnie, automatycznie. Liczymy na to, że nowa "całość" okaże się większa od sumy poszczególnych jej "składników". Zagarniamy więc dla siebie cząstki drugiej osoby, zamiast raczej uwidocznić tę naszą cząstkę, którą mamy zamiar okazać, bowiem "cel wszystkich związków i wszelkiego życia jest jeden: Być i decydować Kim W Istocie Jesteś"[1] Związek z drugą osobą NIE ma być dopełnieniem, ale dzieleniem się swoją pełnią.

Cały paradoks ludzkiego istnienia zawiera się w tym, że aby doświadczyć pełni, czyli "Kim Naprawdę Jestem", nie potrzebuję drugiej osoby i równocześnie bez tej drugiej osoby jestem niczym. Zrozumieć to i prowadzić sensowne życie potrafi niewielu, a właśnie w obrębie tego paradoksu mamy szansę doświadczać wszystkiego głębiej, dokładniej i w bardziej kochający sposób.

Każdy z partnerów powinien się martwić o wlasną Jaźń. O to, czym sam jest, co robi, co posiada; czego pragnie, poszukuje, doświadcza; co daje, tworzy. Wtedy związek spełni swe zadanie i przysłuży się także partnerowi.

Obsesyjne skupianie się na partnerze: jaki on jest? co robi? co ma? co mówi? czego chce? o czym myśli? czego oczekuje? co zamierza? - sprowadzić musi wyłącznie niepowodzenie, ponieważ to wszystko nie ma znaczenia.

Liczy się tylko to, jacy my JESTEŚMY w stosunku do tego.

Najbardziej kochana osoba to ta, która skupia się na sobie. Największym zaś błędem jest myślenie, że jeśli pokocham innych, wówczas oni pokochają mnie.

Brak mi wiary, że można mnie kochać. Każę więc innym udowadniać, że mnie kochają. Jak już uwierzę, że mnie kochają, zaczynam się zamartwiać jak tę miłość zachować. Aby jej nie utracić zaczynam zmieniać swe postępowanie. Zatracam się więc w związku. Zamiast odnaleźć, utraciłam własną Jaźń. Staje się to przyczyną mego rozgoryczenia i pomniejszenia mojej wartości. Czuję się mniej zdolna, mniej atrakcyjna, mniej radosna, mniej zadowolona. Dzieje się tak, ponieważ naprawdę jestem umniejszona. Wyrzekłam się bowiem większej części mej tożsamości po to, aby pozostać i utrzymać związek z drugą osobą.

Związki małżeńskie są tak "poustawiane", że zagarnia się w nich partnera dla siebie. Stają się uwiązaniem. To co małżonkowie mylnie uważają za miłość jest w rzeczywistości "egoistycznym przymierzem dwojga przeciw światu"[2]

Tymczasem więzi miłosne stanowią siłę napędową ewolucji. Ich właściwym celem jest "stawanie się". Można powiedzieć, że Boska dychotomia związków osobistych polega na tym, że nie mają one nic wspólnego z drugim człowiekiem, ale ponieważ zakładają udział innych, to z drugim łączy je wszystko! Poznanie siebie i ześrodkowanie na najwyższym aspekcie, czyli swej Jaźni służy temu, by Być zdolnym kochać partnera "jak siebie samego".

Religie odwracają kolejność i każą wszystkich traktować wyżej od siebie. Dlaczego?

Tymczasem najpierw trzeba dostrzec godność, błogosławieństwo, świętość w sobie, zanim odkryjemy ją w bliźnich: "Jeśli nie pokochasz siebie, nie pokochasz drugiego".

Kochanie siebie nie jest kwestią budowania ego. Kochanie siebie rozpuszcza nasze ego, podczas gdy "egotyzm próbuje dowodzić swej wartości po tym, jak już się popadło w nienawiść do samego siebie".

"Zbawieniem" dla nas będzie moment, gdy zachowanie i "rany" innej strony przestaną nam sprawiać ból. Odnajdziemy ratunek "nie w akcji drugiego, ale we własnej reakcji". Przykładowo - zakłopotanie jest klasyczną moją reakcją, kiedy ze względu na ego zależy mi na tym, jak postrzegają mnie inni.

By "kochać drugiego jak siebie samego"najpierw niezbędne jest ustalenie własnej tożsamości. Bym mogła pozbyć się przykrego wrażenia, złości, niechęci, wzburzenia, poczucia winy, pragnienia zemsty itp., muszę najpierw te odczucia uznać w sobie. Zobaczyć, że je posiadam. Być gotowa wyobrazić sobie, że wewnątrz mnie zawiera się wszystko to, czego nie lubię, nie uznaję, nie cierpię.

Bez obaw, szczerze przyznać się przed osobą kochaną co odczuwamy. Przez szacunek do własnych uczuć, własnej Jaźni, zwanej w teorii psychiki Junga "najwyższym z archetypów",będącej transformatorem energii psychicznej, która posiada i swą "mroczną stronę". [3]

Nie ma nic ważniejszego w życiu jak cenić i szanować swoją Jaźń. Gdy nie jesteś strachem, stajesz się Miłością, której nie trzeba chronić, której nie można utracić. Myśleć, że w życiu jest coś do stracenia lub zyskania, to błąd". Liczy się Miłość lub jej brak.

Gdy dochodzi do sytuacji krytycznych pozostaje więc zadać sobie jedno jedyne pytanie: Jak postąpiłaby teraz Miłość?

"Od wieków wpajano ci, że czyn płynący z miłości podyktowany jest wyborem tego, co przyniesie największe dobro drugiemu. Błąd! Wybór najwyższy to taki, który przyniesie największe dobro tobie. (Ale uwaga! łatwo tu o wypaczenie, jak zresztą w wielu sprawach duchowych). Rzecz wyjaśnia się trochę z chwilą, kiedy uznasz CO stanowi największe dobro, jakie mógłbyś dla siebie uczynić. A kiedy dokonasz najwyższego wyboru, mroki tajemnicy rozwiewają się do końca, krąg się dopełnia i najwyższe dobro dla ciebie, STAJE SIĘ największym dobrem dla każdego."

"Prawda ta zazębia się jeszcze z inną, jeszcze donioślejszą: Cokolwiek uczynisz dla swej Jaźni, uczynisz dla drugiego. Co czynisz drugiemu, czynisz swej Jaźni. A to dlatego, że ty i ten drugi to jedno. A to z kolei dlatego, że...Nie ma nic oprócz ciebie."Współczesna fizyka kwantowa miałaby chyba sporo do powiedzenia na ten temat.

Jak postąpić (z Miłością), gdy doznaję krzywdy? Otóż kierując się własnym dobrem, przerywam tę sytuację, nie pozwalam na to. " Nawet ten , który krzywdzi, doznaje krzywdy, jeśli pozwala mu się wyrządzać krzywdę".Tym samym wyświadczam dobro temu, kto mnie krzywdzi. 

Związek do niczego mnie nie zobowiązuje. Nie mamy bowiem żadnych zobowiązań, mamy tylko doskonałą "uświęconą" sposobność do "ustanowienia i Bycia, Kim W Istocie Jesteś", okazję do "obopólnego rozwoju, obopólnego wyrażania siebie i obopólnego spełnienia".

Podstawą udanego związku jest więc właściwy powód jego zawarcia.

To wszystko może być bulwersujące dla nas, zamkniętych w schematach uwarunkowań i zachowań. Wszakże NIE należy "wiązać się" z drugą osobą, aby: uniknąć samotności, przełamać depresję, wzbogacić swe życie erotyczne, dojść do siebie po poprzednim nieudanym związku lub dla rozrywki. Jednym słowem nie możemy traktować Miłości jako szansy na zaspokojenie jakichś naszych potrzeb. Gdy oboje upatrują szansy na ich zaspokojenie, to jest to po prostu "handel wymienny", "milcząca umowa", zobowiązująca, że "odstąpię ci to , co mam, o ile ty dasz mi w zamian to, co masz."Czyli ma to być dla nas opłacalne. Ponieważ nie jest, doznajemy rozczarowania.

Co w takim razie jest tym zgodnym celem pozwalającym ze sobą Być?

Ten cel to zapewnienie sobie nawzajem możliwości "tworzenia Jaźni, wznoszenia swego życia na wyżyny naszego potencjału, uleczenie fałszywego czy niskiego mniemania o sobie i poprzez bliskie obcowanie naszych dusz złączenia się z Bogiem".

Ale pamiętajmy, że oczekiwania niszczą związki ! Gwarancji, że się uda, nie ma żadnej. Jest za to cel, jest życie, jest okazja do urzeczywistnienia tego celu. To się może udać, bowiem "w innych jest więcej niż pokazują, tylko lęk nie pozwala im tego objawić. Jeśli spostrzegą, że w Twoich oczach są czymś więcej, nabiorą śmiałości, aby pokazać ci to, co już w nich widzisz."

Miłość sprawi że będziemy widzieć osobę, będącą w takiej postaci, w jakiej jest,  jako formę doskonałą.  Nie potrzebujemy faktów, by kochać. Fakty są ograniczonymi prawdami, ponieważ "są one sposobem, w jaki związki pomiędzy innymi wyglądają z naszego punktu widzenia, kiedy ograniczyliśmy naszą świadomość i Miłość lub kiedy oni je ograniczyli".

Wszystko w tym naszym fizycznym świecie ma swoje przeciwne bieguny, ale Miłość jest ponad tymi przeciwnościami. Miłość jest najwyższym i najświętszym działaniem, ponieważ ona zawsze zawiera w sobie swoje przeciwieństwo, jako że ona zawsze i wszędzie dąży do objęcia tego, co niekochane.[4]

Miłość to Bóg. Kochający jest Bogiem. "Gdy kochający jest Bogiem, kochany znajduje się w nim samym, ponieważ kochający nie różni się od swojego kochanego. 'A to, co jest u Boga, jest trwałe' "[5]

Myślałem, że mnie wkrótce ogarnie szaleństwo;
Koniecznie chciałem wiedzieć co, jak i dlaczego.
Do jakichś drzwi pukałem, te drzwi się otwarły,
I co się okazało? Pukałem od wewnątrz!

/Rumi/

 

Źródła:

[1] "Rozmowy z Bogiem" - Neale Donald Walsch. Większość zaznaczonych cytatów pochodzi z tego źródła.

[2] Erich Fromm "O sztuce miłości"

[3] C.G.Jung "Archetypy i symbole"

[4] Wyrywki z materiałów otrzymanych do przeczytania "z daleka" i "z bliska".

[5] "Traktat o miłości" - Ibn Arabi (Kor.XVI/96)

 

Mariam
O mnie Mariam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura